Jak Piwniczną oświetlono...
Dolina Popradu słynęła niegdyś z mnogości zakładów przemysłowych licznie
usytuowanych wzdłuż koryta Popradu, ale także przy silnych górskich potokach.
Jeden z nich, który szczególnie nas zainteresował, znajdował się przy potoku
Czercz i należał do Bolesława Dagnana – młynarza, który osiedlił się tutaj wraz
z rodziną w 1920 roku. Po wydzierżawieniu działki od miasta wybudował na niej
między innymi tartak oraz młyn walcowy, w kolejnych latach dobudował niewielki
budynek mieszkalny, a także wydzierżawił od miasta pobliski plac na skład
drzewa, tworząc swoisty kompleks przemysłowy i dając tym samym pracę wielu mieszkańcom
naszej miejscowości.
fot. zbiory Izabeli Kulig,
fot. zbiory Jot Deryng
Bogactwo lasów miejskich wpływało nie tylko na liczne powstawanie
tartaków, ich zasobami wspierano także mieszkańców. Protokoły Rady mówią,
między innymi, o przyznawaniu drewna na opał, pod budownictwo mieszkalne,
przemysł, czy na cele budowy mostów na rzece w miejsce porwanych podczas
powodzi czy też uszkadzanych przez schodzące wiosną kry. Było to zatem miejsce
sprzyjające powstawaniu wszelkiej działalności opierającej się na drewnie...
Także i dzisiaj o wartości drewna świadczy fakt, że
Lasy Państwowe znajdują się w czołówce największych pracodawców w Polsce,
dzięki czemu funkcjonuje kilka tysięcy zakładów tworzących przemysł drzewny, a
także prywatnych zakładów świadczących usługi leśne. Drzewo nierozerwalnie
wiąże się obecnie z byciem eko i życiem w zgodzie z naturą, jest też chętnie
wykorzystywane m.in. w budownictwie, energetyce, w produkcji podłóg, mebli,
płyt, papieru i opakowań, narzędzi, instrumentów muzycznych, sprzętu
sportowego, zabawek czy materiałów biurowych. Jednym słowem – drewno i
wytworzone z niego produkty towarzyszą nam na każdym niemal kroku.
Mogłoby się zatem wydawać, że drewno swój czas ma już
za sobą, a tartaki umiejscowione nad Popradem, czy Czerczem bezpowrotnie
odeszły w niepamięć, jednakże popyt na drewno nie maleje, wręcz przeciwnie – w
ostatnich latach Lasy Państwowe zwiększyły sprzedaż drewna opałowego o jedną
trzecią. Co więcej, drewno zaliczane jest do najbardziej ekologicznych źródeł
ciepła, które można pozyskać samemu po spełnieniu określonych warunków bezpieczeństwa
i uiszczeniu opłaty, ale także nabyć już gotowe i pocięte.
Zwiększają się nie tylko zasoby drewna, lecz także
powierzchnia lasów, które w połowie XX w. zajmowały nieco ponad jedną piątą
obszaru Polski, a dziś już niewiele mniej niż jedną trzecią. Wspomnieć należy,
że Lasy Państwowe nie tylko pozyskują drewno, ale w tym samym czasie odnawiają
drzewostany i zalesiają dotychczasowe nieużytki.
Drewno jest więc surowcem doskonałym, które przyczyniło
się także do rozwoju Piwnicznej, bo już 12 lipca 1927 roku w
Piwnicznej uruchomiono pierwszy tartak parowy, a jego sercem i napędem była
lokomobila (można było o tym przeczytać w „Kurierze Podhalańskim” z 18 lutego
1927 roku):
11 listopada 1927 roku ten sam „Kurier” informował: „Chcąc miasteczko
nasze nieco ucywilizować i nadać mu bodaj w części wygląd zbliżony do miast
zachodnich, zuchliwa nasza Zwierzchność gminna postanowiła zaprowadzić światło
elektryczne. Bo niestety dotychchczas tak bywało i dotąd jest, zimową porą po
godzinie 5-tej popołudniu nikt dla braku należytego oświetlenia ulic i
formalnych ciemności domu swego z obawy przed złamaniem nóg, lub rozbiciem nosa
nie opuszczał. W tym celu rozpisano ankietę i zaproszono wszystkich mieszkańców
do zgłaszania zapotrzebywania ilości świateł. Efekt był atoli taki, że na
przeszło 3000 mieszkańców podpisało się zaledwie 50-ciu.”
Mimo to nie zrezygnowano z pomysłu elektryfikacji miejscowości,
wprowadzając go powoli w życie. W „Kurierze” z 12 lutego 1928 r. czytamy: „1 lutego
1928 roku w Piwnicznej odbył się bal. Zabawa przeciągnęła się aż do rana, a
efekt finansowy był nadspodziewany. Uboga dziatwa, na rzecz której cały dochód
został przeznaczony, uzyskała nąder pokaźną kwotę. Atrakcją jednak balu były 2
czarowne cyganki i zaprowadzone ad hoc w przeciągu 24 godzin światło
elektryczne, co dodawało niemało uroku całej tej zabawie. Zasługę w tym
kierunku firmy Br. Abloser godzi się z uznaniem podnieść.”
Fot. zbiory Olgi Szlędak.
W „Kurierze Podhalańskim” 26 lutego 1928 roku czytamy natomiast, że „sprawa
elektrycznego oświetlenia w Piwnicznej przedsięwzięta z inicjatywy tut.
burmistrza przedstawia kwestję pierwszorzędnego znaczenia. Toteż zrozumiałe
zainteresowanie wywołało przejście tej sprawy na porządek dzienny obrad Rady
gminnej. (...) Wracając do kwestji oszczędnościowej to zaznaczyć musimy, że
złożono 2 oferty na przeprowadzenie oświetlenia miasta i to znacznie się od
siebie różniące. Tymczasem rada wybrała ofertę znacznie droższą i to ze szkodą
przeszło 20.000 zł.”
29 kwietnia 1928 r. w „Kurierze” odnotowano, że „Rada gminna ma obecnie
wielkie trudności z zaprowadzeniem światła elektrycznego. Z dwóch ubiegających
się konkurentów o dostawę urządzenia i zaprowadzenia całej sieci, jeden z
niewiadomych przyczyn zrezygnował, a pozostały na placu p. B. D. wniósł bardzo
korzystną ofertę. Rada miejska dołoży wszelkich starań by jeszcze w ciągu tego
roku Piwniczna miała światło elektryczne. Plan inwestycyjny zakreślony przez
burmistrza Marciszewskiego wszedł już w okres wykonalności i tylko od czasu
zależy jego wykonanie. Ci co się niepokoją i krzyczą, że plan zakreślony przez
burmistrza nie zostanie wogóle wykonany niech przypomną sobie stare przysłowie
„Nie odrazu Kraków zbudowano”.
Już 10 czerwca 1928 „Kurier Podhalański” donosił, że „Roboty koło
zaprowadzenia światła elektrycznego wzdłuż drogi z Roczni do przystanku
kolejowego są w pełnym toku i w najbliższym czasie można się spodziewać
spełnienia w tym kierunku obietnicy p. burmistrza Marciszewskiego.”
I tym sposobem Bolesław Dagnan nie poprzestał na tartaku i młynie –
prowadził także pierwszą elektrownię w
mieście – to właśnie jego zakład rozświetlił miasteczko 15 października 1928
roku, „zaprowadzając całą sieć”.
„Kurier Podhalański” z 14 lipca 1929 r. wspomina, że „Mimo osłabienia
się frekwencji w zdrojowiskach podhalańskich Piwniczna w bieżącym roku
osiągnęła znacznie wyższą liczbę letników aniżeli w roku ubiegłym. Nie można
się temu dziwić skoro porównamy obecny stan Piwnicznej ze stanem chociażby
zeszłorocznym. Przede wszystkiem światło
elektryczne oświetlające całą Piwniczną (niestety tylko do 11 w nocy) dalej cały szereg nowych will jak
„Orlęta”, „Albina”, „Klagsbald”, a przede wszystkiem sanatorjum Policji
Państwowej na Majerzu. Stoki gór pokryte pięknemi alejami, Łazienki Dr. Ziarki
w Łomnicy urządzone na wzór żegiestowskich, uprzystępniono dla całej okolicy,
przez urządzenie komunikacji autobusowej. Między Piwniczną a Hanuszowem
wybudowano 2 kioski dla wygody letników. Brak jedynie orkiestry, która mimo
całorocznego ćwiczenia dotychczas jeszcze nie wystąpiła.”
„Głos Podhala” z 19 stycznia 1930 r. donosił natomiast, że „W
przepięknych salach nowo wybudowanego Magistratu — zjawiła się cała elita
piwniczańska z burmistrzem na czele i nie pamiętamy, ażeby kiedykolwiek w
Piwnicznej tak ochoczo i swobodnie bawiono się. Wszystko złożyło się na sukces:
gładka posadzka, przepyszna, czuła muzyka cygańska, wspaniale oświetlenie elektryczne, no i suto uposażony bufet”.
Nie trwało to jednak zbyt długo i wkrótce Miasto zrezygnowało z elektrowni Dagnana i zdecydowało o zmianie na elektrownię Salomona Ablosera, który według ówczesnej prasy wykorzystał swój monopol na świadczenie tej usługi i podniósł ceny tuż przed sezonem letnim.
Jot Deryng
W cytatach
zachowano pisownię oryginalną.
Artykuł jest częścią cyklu „Zakochani w
przyrodzie” sponsorowanego przez Nadleśnictwo Piwniczna, Lasy Państwowe.
* Zamieszczone w materiale reklamy pochodzą z „Kuriera Podhalańskiego”
i „Głosu Podhala” – domena publiczna.