Nie sposób wyobrazić sobie losów
Piwnicznej bez rzeki POPRAD. Większość Piwniczan uważa ją za swoją, chociaż zasadniczo
jest to rzeka słowacka.
Poprad wypływa w słowackich Tatrach i po stronie naszych południowych sąsiadów ma długość ponad 107 km, natomiast po polskiej 32,50 km. Na pozostałej długości (30,50 km) rzeka ta stanowi granicę
polsko-słowacką. Mimo
to, kiedyś Węgrzy, którzy władali tymi ziemiami, a obecnie Słowacy nazwali
Poprad niewierną rzeką. DLACZEGO?
Wystarczy spojrzeć na mapę, aby dostrzec swoiste curiosum jakim jest ta rzeka. Co do zasady, Pieniński Pas Skałkowy stanowi wododział pomiędzy zlewniami Morza Bałtyckiego a
Morza Czarnego. Co do zasady, bo Poprad właśnie tę zasadę łamie. Jest jedyną
rzeką wypływającą spod południowych stoków Tatr, a należącą do zlewni morza
Bałtyckiego. Stąd stwierdzenie, że rzeka uparcie płynie pod górę, zamiast zbiec do pobliskiego Hornadu, a potem dalej i dalej do Morza Czarnego. Geologicznej odpowiedzi na pytanie skąd taki bieg rzeki, należy
szukać w czasach niewyobrażalnie odległych, kiedy nie było jeszcze gór a rzeka
płynęła po równym terenie zataczając leniwie wiele zakoli. Zaczęły się jednak
ruchy górotwórcze, masyw przyszłych Beskidów podnosił się, a woda drążyła
unoszące się podłoże i wcinała się coraz głębiej w dno zacieśniającej się
doliny.
Z jakich jeszcze powodów dla
rodzimych mieszkańców Poprad to rzeka piwniczańska?
Ponieważ nie byłoby miasteczka
bez tej rzeki. Gdyby nie Poprad, król Kazimierz Wielki na pewno nie lokowałby
na hojnych przywilejach wolnego miasta
w dziewiczej, nieprzebytej i bezludnej puszczy karpackiej. A tak, to dnem
rzecznego jaru, poprzez głuszę pierwotnej puszczy ciągnęły karawany kupców,
wojska, królowie, dygnitarze i dyplomaci, zbójnicy i drobni tułacze. Przy tej
drodze bogaciła się między innymi Piwniczna, a Popradem spławiano wino, drzewo,
żelazo, owoce suszone, antymon, miód, wody mineralne, płótna, zboże i wódkę. W
Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego (wyd. 1880-1902) czytamy: Od Lubowni do Piwnicznej spuszczano wino
węgierskie pojedynczymi beczkami, stamtąd do Starego Sącza po kilka, a pod
Winną Górą starosądecką, złączywszy tratwy podzielone, już po kilkanaście bez
przeszkody prowadzono. Spławiano także do Warszawy orzechy węgierskie, ulubioną
dawniej przy miodzie przekąskę, miedź, wołowskie sery i mydło węgierskie.
Kazimierz król Polski nadaje Hankowi z Sącza prawo założenia miasta na prawie niemieckim nad rzeką Poprad, w miejscu zwanym Piwniczna Szyja oraz nadaje temuż Hanowi dziedziczne wójtostwo w tym mieście, udzielając równocześnie szerokich prerogatyw jemu samemu, miastu wsiom do niego przynależnym.
Z biegiem stuleci, droga wodna
traciła na znaczeniu, aż Poprad stał się największą uciechą dla przebywających w okolicy kuracjuszy, a
kąpiele w nim uznawano za zdrowotne. Jak te kąpiele wyglądały możemy się
dowiedzieć z artykułu Stanisława Klemiesiewicza opisującym Piwniczną na
przełomie XIX i XX wieku. Jakie rozrywki
i jakie atrakcje mieli ówcześni letnicy? Pierwszą był oczywiście Poprad i jego
ożywcze kąpiele. Kąpano się przeważnie na odnodze od tzw. okopiska aż do budki
kolejowej Boguckiego, częściowo na Pańskiej Równi i Hanuszowie, ale rzecz jasna:
osobno! Panie w długich kolorowych koszulach, panowie w białych spodenkach
kąpielowych, w zawsze przyzwoitej odległości, tak iż nawet rodziny rozdzielały
się w kąpieli. Przejście obok siedzących w wodzie, a okrytych szczelnie pań,
było uważane za szczyt nietaktu. Stały też dwie budki kąpielowe, do
rozbierania, uważane za szczyt kąpielowego komfortu. Na tzw. przewozie,
naprzeciw przystanku, gdzie była głębia kąpali się chłopcy wiejscy, doskonali
pływacy; ciekawe, że starszych czy dorosłych gospodarzy nie spotkał w kąpieli.
Widać, że kąpiel była atrybutem młodzieży no i letników. Oczywiście czas wszystko zmienia również i obyczaje. W latach powojennych kąpiele w Popradzie odbywały się bardziej swobodnie, a w uzdrowiskach pojawiły się zabiegi lecznicze.
Wypoczynek nad Popradem w Żegiestowie
Jakie jeszcze atrybuty miała okolica? W magazyn Światowid z 1931 roku w artykule
Dolina Popradu czytamy:
Najbliższą większą miejscowością po stronie Czechosłowackiej jest Lubowla, odwiedzana często przez kuracjuszy (…) już choćby dla tego, że można tam nabyć pomarańcze po 12 groszy za sztukę! Zapamiętajcie sobie Panowie z Ministerstwa Handlu i Przemysłu! Po 12 groszy za sztukę. Już choćby dla tych pomarańczy warto pojechać do Żegiestowa czy Muszyny, a więc i Piwnicznej. Oj tak, jeszcze w PRL pomarańcze stanowiły produkt luksusowy i nie tylko po nie ustawiały się kolejki na przejściu granicznym Piwniczna - Mniszek nad Popradem.
Dlaczego dzisiaj warto przyjechać nad Poprad?
Najłatwiej dowiedzieć się tego z cyklu filmików SPOTKANIA NAD POPRADEM. Są one udostępniane m.in. na stronie Facebook Informacji Turystycznej w Piwnicznej-Zdroju oraz YouTube Miejsko Gminnego Ośrodka Kultury w Piwnicznej-Zdroju
https://www.youtube.com/spotkanianadpopradem. Cykl powstał w ramach programu Kultura w sieci Narodowego Centrum Kultury.
Opracowanie: Teresa Ortyl