„O słoneczko wyszło” Wspomnienie Michała Nakielskiego
Michał Nakielski - fot. z rodzinnego archiwum |
Na bosaka biegłem do szkoły
Pochodził z Przysietnicy. Urodził się na Polanie Pieniężnej
pod Radziejową 27 czerwca 1933 roku. Był najstarszy z dziewięciorga rodzeństwa.
Barbara Paluchowa spisała jego wspomnienie dzieciństwa i młodości:
- Tata pracował w
lesie. Był drwalem, ponadto razem z mamą prowadził 1,2 ha gospodarstwo rolne z
uprawą ziemniaków i zboża. Dzięki temu można było wyżywić krowę. Od rana pasłem
krowę i cielątko, a gdy przychodziła babka Marysia (z Garwolów), to ja, jak
stałem, na bosaka biegłem do szkoły, trzymając pod pachą książkę „Ster”, którą
czytałem podczas pasionki, a która była jedną książką dla całej klasy.
Siedmioklasową podstawówkę ukończyłem w r. 1947. Chciałem się uczyć dalej w
Technikum Kolejowym w Nowym Sączu. Niestety zginęły gdzieś moje dokumenty. Co
było robić, zacząłem z ojcem pracować w lesie. Była to praca na terenie
Nadleśnictwa Rytro. Potem przez 2 lata (1949/50) w Państwowym Gospodarstwie
Rolnym byłem juhasem na halach Mochnaczki, Tylicza i Muszyny. Chodziło ze mną
ok. 400 owiec. […] Po tym krótkim juhasowaniu wróciłem do pracy w Nadleśnictwie
Stary Sącz, Leśnictwo Gaboń. […] Pracowałem do 1953, do momentu powołania do
Ludowego Wojska Polskiego w jednostce 2460 – Jarosław. Po służbie i wyjściu do
cywila rozpocząłem, jak wielu moich kolegów, pracę w Milicji, gdzie pracowałem
przez 30 lat do r. 1985.
Dodam, że przez 20 lat był też członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Piwnicznej.
Nie utył na tej
służbie
Milicja to formacja znienawidzona przez niektórych, ze złą sławą, ale jak każda duża formacja skupiała różnych ludzi, a charakter służby różnił się w zależności od miejsca. W zbiorach Biblioteki Narodowej zachowały się dwa poufne skrypty wykładów z zakresu służby śledczej, jakie prowadzono niedługo po zakończeniu II wojny światowej. Jak zaznacza historyk Kamil Janicki: Wytyczne zdecydowanie zaskakują. Są nowoczesne, humanitarne i… kompletnie sprzeczne z tym, co wiemy o faktycznym działaniu MO. Według skryptu należało zachować takt, być ludzkim, ale gdzie potrzeba tego wymaga, umieć wystąpić energicznie i okazać się nieugiętym. Nie wiem, czy Pan Michał był na takim szkoleniu, ale te słowa zdają się dobrze oddawać charakter jego służby. Kiedy pytam ludzi, mówią - to był porządny człowiek, milicjant, ale nie utył na tej służbie. Wspominają, że zjednywał sobie ludzi swoim opanowaniem i wyrozumiałością. W domu zasadniczo nie pojawiał się temat pracy, a kiedy ktoś go poruszał raczej milkł i patrzył wzrokiem człowieka, który nieraz musiał hartować swoją wrażliwość, ale nigdy się od niej nie odciął.
Michał Nakielski Fot. Ewa Sowińska |
To tak, jakbym zachował na zawsze coś ze swego dzieciństwa, jakbym był wciąż wierny ojcu.
One go uratowały –
mówi rodzina, kiedy pytam skąd zainteresowanie Pana Michała wyplataniem rękawic
furmańskich. Nie lubił bezczynności. Najpierw po zakończeniu służby pracował
dorywczo, a to na parkingu na Suchej Dolinie, a to stróżował w tartaku, czy był
zaopatrzeniowcem w Orlętach. Gdy i te prace się skończyły, wędkował, wyplatał
koszyki, a zima to by czas na wyplatanie rękawic. Jednak głównym motywem tych
działań nie była chęć zarobku, czy realizacja ambicji, a po prostu chęć bycia
między ludźmi. Stąd bardzo chętnie jeździł wyplatać rękawice do Skansenu, czy
brał udział w festynach i jarmarkach. W wywiadzie mówi Barbarze Paluchowej
jeszcze jedną ważną rzecz: - wyplatać
rękawice czy czapki bardzo lubię. To tak, jakbym zachował na zawsze coś ze
swego dzieciństwa, jakbym był wciąż wierny ojcu. Był człowiekiem niezwykle
rodzinnym, pielęgnującym relacje, obdarzającym miłością. Siłę tych uczuć, czuć
także teraz rozmawiając z rodziną Nakielskich. Wiele osób pamięta go w
towarzystwie wnuka Tomka, z którym powiedzielibyśmy „trzymał sztamę” i który
jako pierwszy nauczył się od dziadka wyplatać rękawice. Teraz wyplata je cała
rodzina i dodaje ze wzruszeniem: jak nas
to boli, że on tego nie dożył… Śmierć Pana Michała była dla nich punktem
przełomowym w wyplataniu. Wcześniej bardziej asystowali. Teraz sami potrafią
wykonać całą pracę. To piękne, kiedy tęsknotę za kimś można wyrazić w ten
sposób. Kiedy patrzę na te rękawice, wtedy myślę, że przecież On tam z nimi
jest.
Książka Barbary Paluchowej "Dar pamięci II" |
Barbara Paluchowa, Dar Pamięci II Dawni ludzie, rodziny, dawne domy, Piwniczna-Zdrój 2018, s. 265-267
Skrypt wykładów służby śledczej w Centrum Wyszkolenia M. O., Centrum Wyszkolenia M. O., [1945, 1946]
Wywiad z rodziną przeprowadzony w kwietniu 2023