Piwniczna przed 40-tu laty, a właściwie przed ponad 80-ciu laty! (cz. I)

Podczas realizacji zadania "Tajemnice uzdrowiska" natknęliśmy się na bardzo ciekawy tekst Stanisława Klemensiewicza publikowany w Głosie Podhala w 1938 r. Nie lada gratka dla każdego miłośnika historii lub regionu. Tekst publikowana była w dwóch częściach. Dziś prezentujemy część pierwszą.

Głos Podhala 1938 nr 16 (17 kwietnia) s. 6-7

Stanisław Klemesiewicz (N. Sącz)

Piwniczna przed 40-tu laty (cz. I)

Rozwój uzdrowisk i letnisk naszych jest w ostatnim okresie rzeczywiście kolosalny. Równocześnie z coraz bardziej wzrastającym pędem nowych inwestycyj i komfortem, jakie są udziałem znanych już i renomowanych zdrojowisk – powstają z roku na rok coraz nowe letniska i miejsca wypoczynkowe, a zdrowe i piękne górskie powiaty starają się je możliwie urządzić i zareklamować przyjezdnym, turystyka bowiem i przemysł uzdrowiskowy to przecież bardzo ważny dział gospodarki społecznej, dla nas tym ważniejszy, ile, że górska gleba nasza niezbyt urodzajna i bardzo rozdrobniona!

Jednak i te znane już i silnie uczęszczane zdroje, mają za sobą stosunkowo krótką historię. Taka np. Piwniczna, o której chcę pisać, a która ma dziś parę tysięcy kuracjuszy sezonowej frekwencji, istnieje nieledwie 40 lat! Nie jako miasteczko oczywiście, założone w XIV w. i mające swą historię, ale jako letnisko, a ostatnio zdrojowisko – obchodzić winna Piwniczna w tym roku swoje czterdziestolecie, przed 40 bowiem laty została właściwie odkrytą przez „letników”, którzy zaczęli się do niej garnąć.

Kto ją właściwie „odkrył”? Lwów i Kraków, bo ze Lwowa przyjechali, jako jedni z pierwszych: prof. gimn. Kunsiman, prof. Moroniewicz, Riecterowie, Zachariasiewicz, z Krakowa: ks. Karaś, viceprezydnt Groele, Weineriowie, Simlerowie, malarz Bisier, oczywiście z rodzinami. Piwniczna była małą, składała się z miasteczka górnego i dolnej Równi; nie było ani jednej willi, wynajmywano przeto mieszkania u mieszczan i chłopów, przeważnie w Rynku, mniej na Równi, namniej na Hanuszowie. Szczytem wygody było uzyskanie locum na poczcie (u p. Wilczkowej), gdzie apteka na posterunku żandarmerii u „postenführera” Życzkowskiego (dziś mieszkanie lekarza), w starym domu Marciszewskich na Równi i w murowanym piątrowym domu Kluczkiewicza, za Magistratem. Drugim piątrowym domem był Magistrat, stara buda, stojąca w tym samym miejscu, co dzisiejszy nowy, trzeci stojący na szkarpie dom, u wyjścia z Rynku ku Hanuszowi.


Szkoła obecna jeszcze nie istniała, podobnie jak i Domu Ludowy. Szkoła mieściła się w starej ruderze nad przystankiem oraz w domu p. Zajączkowskich (obok kapliczki, ku Równi). Przystanek kolejowy mieścił się obok rzeźni, po przeciwnej stronie niż dzisiaj, a był zwyczajną budką kolejową, gdzie przez długie lata rezydował p. naczelnik i budnik w jednej osobie, jowialny p. Ludera. Apteki nie było, podobnie jak i lekarza, a najbliższy był dopiero w St. Sączu. Inteligencję tworzyli: ks. proboszcz Dagnan, poczmistrzyni Wilczkowa, leśniczy Pauli, nauczycielstwo, sekretarz gminny (wójt bywał niepiśmienny) i komendant posterunku. Kilku akademików (prof. Kopytko, Małdoni) studiowało na uniwersytetach, bawiąc tylko w wakacje. Sklepy były wyłącznie żydowskie, poza małą traficzką domową p. Bocheńskiej, w Rynku!

Przystanek kolejowy Piwniczna miasto

Jakie rozrywki i jakie atrakcje mieli ówcześni „letnicy”? Pierwszą był oczywiście Poprad i jego ożywcze kąpiele. Kąpano się przeważnie na odnodze od tzw. okopiska aż do budki kolejowej Boguckiego, częściowo na Pańskiej Równi i Hanuszowie, ale rzecz jasna osobno! Panie w długich kolorowych koszulach, panowie w białych spodenkach kąpielowych, w zawsze przyzwoitej odległości, tak iż nawet rodziny rozdzielały się w kąpieli. Przejście obok siedzących w wodzie, a okrytych szczelnie pań, było uważane za szczyt nietaktu. Stały też dwie budki kąpielowe, do rozbierania, uważane za szczyt kąpielowego komfortu. Na tzw. przewozie, naprzeciw przystanku, gdzie była głębia, kąpali się chłopcy wiejscy, doskonali pływacy; ciekawe, że starszych czy dorosłych gospodarzy nie spotkał w kąpieli. Widać, że kąpiel była atrybutem młodzieży no i letników. Jakże inaczej wyglądają kąpiele rzeczne dzisiaj i jak bardzo zmieniły się zapatrywania w tym względzie!

Dalszą rozrywką były wycieczki, odbywane bliżej, czy dalej, zależnie od wieku turystycznie nastrojonych letników. Chodzono przeto do Czercza, gdzie stała pierwsza willa, zbudowana specjalnie dla letników (strawił ją potym pożar) na Majeż, gdzie również jedną z pierwszych will postawił radca Kobak z N. Sącza, do Głębokiego, gdzie istniało dobrze ujęte źródło mineralne, dziś niestety zawalone, na Kicarz (las nad Piwniczną za Popradem), na Łomnicą i do Mniszka. Łomnica była wtedy zapadłą wioską, do której nie jeździł nikt, znaną jednak z wody alkanicznej, której źródło, zupełnie nieujęte, znajdowało się w rozpadlinie górskiego potoku.

Najmilszymi były wycieczki do Mniszka, leżącego już po węgierskiej (dziś czechosłowackiej) stronie i nazywającego się z węgierska: Popramete. Stało tam szereg will drewnianych, gdzie zjeżdżali letnicy węgierscy, była porządna restauracja, często z muzyką cygańską, „Popradi shör” (popradzkie piwo) no i nadzwyczaj tanie a dobre wino węgierskie. Była to wycieczka „zagranicę”, a chociaż nie było żadnej komory i tylko znakomicie bity gościniec węgierski, tak odbijający od błotnej galicyjskiej drogi wskazywał, że to już Węgry – chodzili letnicy do Mniszka masowo, wysyłając pocztówki z „zagranicznym” znaczkiem węgierskim.

C. d. n.

Zachowano oryginalną pisownię z pocz. XX w. np.: „inwestycyj”, „została odkrytą”, „była małą”, „wynajmywano”, „namniej”, „locum”, „piątrowym”, „potym”, „Majeż”, „alkanicznej”, „will”.

Stanisław Klemensiewicz - ur. 31 VII 1893 w Brodach, zm. 19 V lub VI 1941; pochodził z słynnej rodziny pedagogów sądeckich, dziennikarz, aktor i reż. Tow. Dramatycznego w N. Sączu, autor teatraliów i artykułów o dawnej Sądecczyźnie w prasie nowosądeckiej (red. nacz. „Podhalańskiego Kurjera Tygodniowego, red. ,,Głosu Podhala"). Syn Stanisława (dyr. II Gimn., faunisty, czł. PAU, lepidopterologa, melomana i kompozytora, radnego miejskiego) (Por. Nowa Encyklopedia Sądecka).

Wyszperała: M. Florek, przepisała: K. Jarzębak

Popularne posty z tego bloga

Jak powstała "Szkoła nad obłokami"

„O słoneczko wyszło” Wspomnienie Michała Nakielskiego

W lecie ta liczba redukuje się do połowy, a reszta pasie bydło, gęsi i nierogaciznę