W lecie ta liczba redukuje się do połowy, a reszta pasie bydło, gęsi i nierogaciznę


Zapraszamy do przeczytania bardzo ciekawego tekstu z 1880 roku wyszperanego przez Katarzynę Jarzębak. 


Z Piwnicznej


Teraz przystępujemy do szkoły. Ze szkołą rzecz idzie oporem i bardzo naturalnie, bo gdzie jak tu zuchwalstwo i samowola jest główną cechą obywatela, tam oczywiście wszelki rygor – nawet i szkolny – wykluczony być musi, toż nauczyciel p. Paweł Steranka (ma wyższe gymnazjum: seminarjum) jest tu solą w oku i acz mąż fachu, niedojdzie tu końca.

Szkoła w Piwnicznej, jest szkołą etatową jednoklasową. Dzieci w wieku szkolnym będących (Piwniczna, Kokoszka, Młodow) bywa do 500, (wykaz 487) w samej zaś Piwnicznej nad 400 (bo Kokoszka i Młodow są wsie bardzo małe). Z tym 487 Rada szkolna miejscowa obowiązuje do szkoły zwykle 80 do 90 dzieci, (wykaz R. Sz. ok. 79) z jak najmniejszej odległości, lecz i to się dzieje tylko proforma, bo i z tych chodzi do szkoły ledwie 65 dzieci katolickich i 5 żydowskich rozumie się w zimie, w lecie ta liczba redukuje się do połowy, a reszta pasie bydło, gęsi i nierogaciznę – tak w Piwnicznej. Bliska Muszyna mająca o ½ mniej ludności, a dzieci obowiązanych 200 poseła do szkoły 131. Ależ obaczmy skład R. Sz. miejscowej, a odsłoni nam się jasno przyczyna tej różnicy w sukcesach. W Muszynie do R. Sz. miejscowej wchodzą pp. Józef Medwecki, współwłaściciel Żegiestowa, Antoni Goralczyk, c. k. prefekt kameralny, członek Tow. fizjograf., ks. Józef Dankowski, proboszcz miejscowy, Józef Górski, pono kasjer. Toż inne pojęcie przygarnia wszelkiemi siłami dzieci do szkoły. W Piwnicznej zaś, jedyna inteligencja – ks. proboszcz miejscowy wykluczony – a wchodzą w skład R. Sz. miejscowej pp. K. Marciszewski, naczelnik gminy, J. Widomski, J. Pańczykowski, małomieszczanie – Michał Wolak z Młodowa i Piotr Kulig z Kokoszki, włościanie, wedle których pojęcia, szkoła jest jedną z plag egipskich. Nie dziw więc, że różne pojęcia, różne rodzą rezultaty. Zmuszanie od władzy dalszych, przysparza tylko nauczycielowi kłopotów i bluźnierstw w oczy. Ależbo i te quasi zmuszanie przez władze jest tu także bezsilne. Chociaż, bowiem nauczyciel wykazuje rok rocznie tylko dzieci obowiązane, a niezapisane do szkoły, i nadejdą nakazy R. Sz. okręg., to R. S. miejscowa składa je sobie ad acta pro perpetua rai memoria, bo niema wyobrażenia o szkolnictwie, do tego buta i zarozumiałość nieznosi nakazów wyższych – a jeszcze i konserwatyzm w ujemnych kierunkach – niedozwala im, ani na krok naprzód w rzeczach dodatnich Nam tak dobrze – to ogólny frazes, którym pozbywają wszelkie względem nich poczciwe usiłowania. Toż sprzeciwiają się wszelkiemu temu, choćby najlepszemu, coby ich strącało z dotychczasowego stanu nieczynności i głupoty. W skutek tego też i ustawa szkolna wywiera bardzo mały, lub nawet żaden wpływ na tutejsze stosunki szkolne – tak, że ledwie kilkanaście dzieci da się zapisać w przepisanym czasie do szkoły; reszta zaś przychodzi wtedy, kiedy rodzicom najdogodniej: w listopadzie, grudniu – kiedy śnieg upadł, a dzieci nie pasą. (Tego roku spadł śnieg 25 października i już pozostał). Otóż zgromadzi się przecież przepisana liczba dzieci bo do 80, lecz – jak się rzekło – tylko w zimowych miesiącach, bo z wiosną znowu się rozejdą, jedne do poganiania koni, drugie z bydłem na paszę – a zostaje z 25, lub 27 do końca kursu.


Naczynione im wyrzuty ludzi roztropniejszych, odpowiada jeden: Jakze bede posyłać Jurka do skoły, kiej mi potsebny do pasenia, bo starsy Franek już sie wstydzi za krowami chodzić, a i dom juz się psyda; druga znowu: Ja bym tyz posłała swego Jaśka, bo sie bardzo napiera, ale któzby mi doma kołysał.

Te i podobne dytaramby, które wszakże złego nieusprawiedliwiają. Nie trzeba jednak myśleć, że liczbę dzieci do szkoły w zimie uczęszczających tworzą tylko dzieci obowiązane do uczęszczania – gdzie tam – znaczna część przychodzi właśnie (z braku, lub innych przyczyn tymczasowo) uwolniona od uczęszczania – li tylko z widzimisię rodziców, bo tu wszystko zależy od chwilowego ich usposobienia i dobrej woli, a nie z musu, lub obowiązku – bo zwykle wprost przeciwnie działają – natenczas mówią z wielkim „rankorem”: Nauczyciel grozi, że będą ci karę płacić, co całkiem nieposyłają albo nierychło posyłają dzieci do szkoły, że on nie moze kazde dziecko z osobna ucyć i ma z takiemi dziećmi wielki kłopot, co to nierychło psyjdą. A juzcić, karę płacić, cy to ja nie ojciec dziecku, cy ja to nie wiem lepiej, niz on, co memu dziecku potseba, cy on memu dziecku sprawi obucie i ubranie, żebym go miał zaraz, jesce może w lecie do skoły posyłać, zeby ucył nase dzieci, kiedy mu je psyślemo? a zrestą jaki tam ma kłopot z takiemi mądremi dziećmi jak są teraz. Gdy ja chodził do skoły, a chodzili wtencas spore parobcaki, to niejednemu kazał naucyciel na grochu klęcyć, zeby się ucył, a i to wcale nie pomagało, a teraz takie małe dzieci, to się same do ksiązki biorą. Wojtek mi mówił, ze jego Kazek jak tylko psyjdzie ze skoły, a a pono lat seść dopiero – to zaraz ksiązkę bieze i juz umie pono ctery kartki dalej, niz naucyciel ucy. Ale on nie kaze mu cytać tam gdzie on juz umie, ale tam gdzie drugie dzieci cytają.

Te i tym podobne uwagi krytyczne trafiają nauczyciela za jego szczerą pracę. Najbardziej zaś spostrzegłem to za jednej sesji R. Sz. miejscowej – tam w oczy słyszałem nauczycielowi rzuconą pogróżkę i ostrą krytykę metody nauczania. W takich rozumowaniach najbardziej celuje Michał Wolak, ganił on nauczyciela i ganił sposób uczenia słowy: zeby to naucyciel cytał tylko i cytał z dziećmi, toby się zaraz nauczyły, ale ón kaze im pisać jakieś kreski, ta stoły i stołki, potem litery na tablicy, a mało kiedy kaze im cytać z ksiązki i niekaze tam gdzie umieją – ale tam gdzie nie umieją i dopiero ucyć się musą, a to psecież trudno. Były tam i inne słowa, w których Wolak nie przebierał – ale nauczyciel uśmiechał się tylko z politowaniem w anielskiej cierpliwości, odrzekłszy tylko: Ha, jak mogę, tak uczę. Innym razem znowu Buczek, owa najmędrsza głowa w radzie i miasteczku, co to zaledwie licho podpisać się potrafi – ten znowu zarzucał: co to nauczyciel ucy jakiś grafi o krajach i zwizętach, niech ucy o roli i wolach nasego miasta – moje wnuki mogą być mądre bez wielkiej jego nauki. Pan Jakób Buczek ma tak silną wiarę w moc ducha przenajświętszego, że ten bez wielkich osobistych zasług i pracy natchnienie już obleka swem duchem mądrości Bozej czego przykład widzimy na całej Radzie miasta, gdzie na 18, tylko 6 członków licho podpisać się potrafią.

Ale za to sprawy idą na ryzyko-banko, jak to pisał Krasicki o pałce i lekarzu. Lecz o tem przy „Jurysdykcji”. Otóż, wedle argumentu tego najmędrszego w mieście człowieka, posełanie dzieci do szkoły jest niepotsebne, skoda casu, niech chłopak chleb odsłuży ojcu pzy bydle, bo ucony, ma swoje fanaberie, a nam i bez nauki dobze. Z tegoż to powodu są z nauczycielem wieczne niechęci, któremu dla dokuczenia, opału nie dowożą, za co ich znowu wyższa władza egzekucjami biczuje – i znowu wyrzekania i pogróżki. Oj, fatalne to położenie człowieka inteligentnego, gdy z hardymi chłopami ma do czynienia – tu mi się przypomina bajka o niedźwiedziu i miodzie – idą oporem ku własnemu dobru. – A gdyśmy przy opale szkoły, nieodrzeczy też będzie wspomnieć o jednej z tysiąca – i tak: w dotacyj dla szkoły należy się 8 sagów miękkiego, a 6 sagów bukowego drzewa – ale dowóz tak nieregularny – że nauczyciel, aby dzieci nie oziębły, płoty łamać musi – a gdy wreszcie i przywiozą jaki sąg, to wprost z pnia ścięte, które musi nauczyciel za piecem suszyć i to u siebie, bo wśród dzieci niepodobna – a zwożą piotrosze, małemi furkami, często przez cały rok, że się nawet trudno obliczyć, ile tego zwieźli. Gruntu do szkoły jest 2 ½ morga – wąski to pas, górzysty i niedostępny, pod owies i kartofle, za który strącają nauczycielowi z płacy aż 26 złr. Uprawa jest trudna, robotnik drogi i raczej pójdzie do żyda, niż do nauczyciela.

Pewny najmowany do orania odrzekł, że się najął już żydowi – a nauwagę, że i profesorskie pieniądze również dobre, odrzekł: prose pana, cłowiekowi zechce się bądź kiej wódki, a pójdę do zyda, to mi zborguje – a gdybym do zyda nie posedł, jak ów ząda, to mi drugi raz wódki by niezborgował. Takto się dzieje w Piwnicznej, lecz czy tylko w Piwnicznej? To bardzo wątpię, chociaż może nie w tak wysokim stopniu – powie może kto, że źle czynię odsłaniając ujemną stronę miejscowości, lub, że jest to może przesadzony obrazek, który tu nakreśliłem.

Co do pierwszego, odpowiadam że właśnie do tego czuję się obowiązanym, gdyż nietylko szkoła, lecz wszelkie władze i wykształceńsza część społeczeństwa powinna moralnie wpływać na ten lud. A jak niemożna chorego leczyć nie znając jego choroby – tak nie można skutecznie wpływać na lud, nie znając jego wad.

Co do drugiego – niechaj odpowiedzą ci, którzy się bezpośrednio z ludem prostym stykali, lub stykają. Nie lud, lecz ci którzy kierują wychowaniem jego, są odpowiedzialni przez Bogiem za jego stan moralny.

W pierwszym rzędzie są powołani do pracy nad ludem: kościół i szkoła – kościół ma tysiączne sposoby w rękach, działając na sumienia ludu z ambony i spowiednicy – świecąc wzorem i przykładem. A co do szkoły – ta nie może w obecnych warunkach skutecznie pracować.

Jakież, bowiem, przedstawiciel tejże będzie miał należytą powagę u ludu, jeśli takie Rady Szk. miejscowe będą ciągle utrudniały jego zadanie stając w poprzek ustawom szkolnym. Jakżeż szkoła spełni swojej zadanie, jeśli dzieci w ten sposób będą uczęszczały do szkoły; a jakżeż znowu myśleć o oświacie ludu, jeśli szkoła swego zadania nie spełni? – Potrzeba więc koniecznie szukać drogi, którąby można wyjść z tego zaczarowanego koła. A ta drogą według mnie jest:

1) Konieczny przymus szkolny, lecz najściślej wykonywany.

2) Zniesienie takich Rad Szk. miejscowych (bo ich wybór niewszędzie szczęśliwy), aby usunąć raz tę zaporę w wykonywaniu ustaw szkolnych, ową kulę ołowianą, uczepioną u nóg nauczyciela. Reszta na później.


Wincenty Dąbrowski

Zachowano pisownię oryginalną.
Przedruk: „Dziennik dla Wszystkich: czasopismo ilustrowane” R. 3, 1880 r., nr 34, s. 436-437.



Popularne posty z tego bloga

„O słoneczko wyszło” Wspomnienie Michała Nakielskiego

Jak powstała "Szkoła nad obłokami"