Mini recenzja książki „SZAFLARSKA grać, aby żyć” Katarzyny Kubisiowskiej, biografii Danuty Szaflarskiej, aktorki pochodzącej z Kosarzysk.
Zdjęcie autorstwa Macieja Grochala na okładce książki SZAFLARSKA, GRAĆ ABY ŻYĆ. Danuta Szaflarska w trzech odsłonach – ad 2015, 1956 i 1946. |
Jest to druga biografia Pani Danuty, którą
czytałam, pierwsza, „Danuta Szaflarska JEJ CZAS” Gabriela Michalika, wzbudziła
we mnie trochę inne emocje, trochę inaczej się ją czytało i trochę inaczej
pokazywała życie Danuty Szaflarskiej, ale obie napisane są rzetelnie i
ciekawie.
Katarzyna Kubisiowska, jak napisała w książce,
bardzo długo zabiegała o wywiad z Danutą Szaflarską, może to i dobrze? Bo coś o co długo walczymy po
osiągnięciu celu daje zazwyczaj dobre rezultaty.
Nie mogę powiedzieć, że książka podobała mi się w stu procentach. Na początku bardzo długo nie mogłam sobie poradzić z czasem, w którym były pisane fragmenty o Pani Danucie z czasów jej młodości i wieku średniego. Fragmenty o jej rodzinie czy znajomych z tamtych momentów są pisane w normalnym czasie przeszłym, a te o Szaflarskiej przybierają dziwną formę, która mi osobiście się nie podoba.
Nie mogę powiedzieć, że książka podobała mi się w stu procentach. Na początku bardzo długo nie mogłam sobie poradzić z czasem, w którym były pisane fragmenty o Pani Danucie z czasów jej młodości i wieku średniego. Fragmenty o jej rodzinie czy znajomych z tamtych momentów są pisane w normalnym czasie przeszłym, a te o Szaflarskiej przybierają dziwną formę, która mi osobiście się nie podoba.
Niecodzienne są też przeskoki w czasie, w
jednym momencie czytamy o wydarzeniach wojennych, a już za chwilę o tym co
działo się kilka lat temu. Jednak gdy tak o tym pomyślę to ten zabieg nie
wprowadza czytelnika w konsternację, ani nie utrudnia czytania, a może tylko je
urozmaica? Chyba tak.
Kolejnym urozmaiceniem, które mi bardzo się
podobało, są umieszczone, w głównym tekście pisanym przez autorkę, wypowiedzi
znajomych i rodziny Pani Danuty. Wypowiedzi te są zawsze na temat historii
opowiadanej w danym momencie, ubogacają ją i przedstawiają inny punkt widzenia.
Wypowiedzi wielu osób powtarzają się przez kolejne karty biografii, choć i są
takie osoby co pojawiają się tylko raz czy dwa. Fragmenty te są inaczej
edytowane w książce więc łatwo je wyłapać w tekście i za każdym razem są podpisane,
przedstawiają osobę, która zabiera głos. Dzięki wprowadzeniu takiej formy
wypowiedzi czytelnikowi wydaje się jakby nie tylko autorka przedstawiała
historię życia Danuty Szaflarskiej ale i osoby z jej najbliższego otoczenia,
które spędziły z nią większą albo mniejszą część swojego życia, to buduje w
czytelniku uczucie zaufania, książka wydaje się bardziej autentyczna.
Książka w większości jest o Pani Danucie, ale
czasem pojawiają się postacie, które są szczegółowo opisane, niektóre są tylko
wspomniane, a niektórym poświęcone jest kilka akapitów. Nie wiem czym kierowała
się autorka przy wyborze tych szerzej opisywanych, ale to też powoduje, że
czytelnik się nie nudzi, bo poznaje nowe osoby, kawałek ich historii.
Duża część książki jest poświęcona wojnie, bo część życia głównej bohaterki przypada na ten okres, ale o ile w poprzedniej biografii temat wojny trochę mi się dłużył, tak tutaj czytałam te fragmenty z zaciekawieniem.
Duża część książki jest poświęcona wojnie, bo część życia głównej bohaterki przypada na ten okres, ale o ile w poprzedniej biografii temat wojny trochę mi się dłużył, tak tutaj czytałam te fragmenty z zaciekawieniem.
Pamiętam, że jak czytałam pierwszą biografię
to denerwowało mnie, że ludzie mówią o niej „Danutka”, jakby bez poszanowania wieku, i nie wiem czy było tam to
wytłumaczone, a ja tego nie zauważyłam, czy nie, ale w tej książce znalazłam
wytłumaczenie tego zjawiska. Pani Szaflarska sama przekonywała ludzi żeby tak
się do niej zwracali, ona czuła się lepiej gdy nie było między nimi tego
oficjalnego „pani”.
Wzruszyłam się przy fragmencie opisującym pogrzeb Pani Danuty, bo uczestniczyłam w nim i pamiętam dokładnie słowa jakie rozbrzmiały w kościele: „Witojcie, barz rada Wos widze”. Ten pogrzeb nie był smutny, nie po takim powitaniu. W książce też można odczuć, że przyjaciołom było smutno, ale wiedzieli, że mogą się cieszyć, że mieli kogoś takiego przy sobie, więc i pogrzeb nie był dla nich dramatycznym przeżyciem.
W książce są trzy wklejki po kilkanaście zdjęć dokumentujących życie Pani Danuty. Sama książka to trzysta stron historii, ale gdzieś tak od połowy czytanie idzie szybciej.
Wzruszyłam się przy fragmencie opisującym pogrzeb Pani Danuty, bo uczestniczyłam w nim i pamiętam dokładnie słowa jakie rozbrzmiały w kościele: „Witojcie, barz rada Wos widze”. Ten pogrzeb nie był smutny, nie po takim powitaniu. W książce też można odczuć, że przyjaciołom było smutno, ale wiedzieli, że mogą się cieszyć, że mieli kogoś takiego przy sobie, więc i pogrzeb nie był dla nich dramatycznym przeżyciem.
W książce są trzy wklejki po kilkanaście zdjęć dokumentujących życie Pani Danuty. Sama książka to trzysta stron historii, ale gdzieś tak od połowy czytanie idzie szybciej.
Nie wiem dla jakich czytelników jest ta
książka, bo ja mimo, że dużo czytam na początku miałam z nią problem, ale w
ogólnym rozrachunku jestem na tak. Wypowiedzi różnych osób wpływają korzystnie
na przekazywaną historię i to sprawia, że łatwiej się ją przyswaja.
Jeśli to będzie pierwsza biografia, którą
potencjalny czytelnik będzie czytał, to musi się przygotować na to, że początki
mogą być trudne, ale im dalej tym lepiej.
Polecam osobom żądnym wiedzy na temat Danuty
Szaflarskiej, bo informacje zawartej w tej książce są wyczerpujące, a wypowiedzi niektórych osób czasami
zaskakujące.
Iza Miejska
Katarzyna Kubisiowska, Szaflarska grać, aby żyć |
Fotograficzne wspomnienia z dzieciństwa w Kosarzyskach. Zdjęcia z książki Szaflarska grać, aby żyć. |